Na tarasie domu moich marzeń
Siedzę wygodnie
rozparty
W fotelu nieustannych
pragnień.
Odziany w szlafrok
wątpliwości,
Z głową opartą na
poduszce
Pełnej niecierpliwych
pytań
Mrocznych zagadek
I nietrafionych
odpowiedzi
Pijąc drinka pełnego rozterek
Z wypiekami na twarzy
czekam na to.
Co jeszcze da mi niestrudzone
życie.
...
Napisało się wczoraj przypadkiem, bo nieopatrznie zajrzałem do moich wierszy i zacząłem ponownie niektóre poprawiać, zamiast robić to co wcześniej planowałem. Tak już mam. Nigdy nie robię tego co konieczne, tylko to co serce mi podpowiada. Taka życiowa przypadłość. Nieuleczalna, notoryczna potrzeba robienia tego co do głowy wpadnie. I takie wierszydełko do łba wleciało mimochodem, więc dedykuję je tym ludziom, którzy nadal nie przestali marzyć, a mają na karku nawet lat sześćdziesiąt lub więcej. Bo marzenia często przy życiu trzymają, pozwalając zapomnieć o jego bezkresnym bezsensie. A czym by było życie bez marzeń? Nędzną zaledwie egzystencją. Jakimś mechanicznym wykonywaniem czynności przyziemnych. Jedzeniem, trawieniem oraz wydalaniem i niczym więcej...
OLDBOY65
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz