Czy w następnym roku, coś się w
moim życiu zmieni? Takie pytanie nurtuje mnie od kilku tygodni. Może zmieni się
na lepsze, a może na gorsze? Oby nie! Nie cierpię zmian. Zwłaszcza tych nie
zaplanowanych. Ale uważam, że bez względu na to, czy chcielibyśmy coś w naszym
życiu zmieniać, czy też nie, warto mieć plany na kolejny rok kalendarzowy.
Rodzinne, zawodowe i sportowe, o ile ktoś amatorsko uprawia sport. Mogą to być
również plany artystyczne. Udziały w wernisażach malarskich lub fotograficznych
itp. Jako znawca lub zwykły miłośnik sztuki. A może jako artysta? Też całkiem
niezła perspektywa twórczej samorealizacji i wydaje mi się, że najciekawsza.
Może to być plan rozwoju, którejkolwiek z naszych pasji. O ile ją mamy.
Uważam, że warto jakieś hobby
mieć. Coś, co będzie odskocznią od naszych codziennych trosk. Co do tego nie
mam najmniejszych wątpliwości. Ale pozytywne nakręcenie potrzebne jest każdemu
z wyjątkiem ludzi, którzy tego nie chcą, a w naszym kraju jest spory odsetek
takich ludzi! Polskich buraków! Wiecznych malkontentów, ze zrytą psychiką. Sam
się po części za takiego uważam, lecz staram się walczyć ze swoim buractwem,
gdyż jest to życiowo uciążliwa przypadłość. Coś takiego jak wrzód na dupie i to
powstały w miejscu najdogodniejszym do siadania. Dlatego udałem się do empiku,
bo widziałem tam kiedyś kalendarz książkowy „Rok Dobrych Myśli” Beaty
Pawlikowskiej. W którym było wiele ciekawych sentencji oraz uwag autorki, na
każdy dzień następnego roku. Ale ostatecznie nie kupiłem. Przydałyby się każdego dnia złote
myśli, aby się codziennie podbudować, pocieszyć, albo dzięki nim nabrać właściwego
dystansu do świata, lecz szkoda, że do moich notatek, kalendarz okazał się mało praktyczny.
Pozostało mi czekać w nadziei na to, że Syn dostanie w takcie swoich dziennikarskich
wędrówek, kalendarz w prezencie i dojdzie do wniosku, że fajnie by było
sprezentować go swojemu staruszkowi, a ja mógłbym go do swych
potrzeb dostosować. A może zrobić własny kalendarz??? To znaczy dla innych ludzi, ale z
moimi błyskotliwymi spostrzeżeniami? Albo lepiej nie! Zdecydowanie NIE! Przy moim podejściu do
życia, byłby to pierwszy na świecie kalendarz dla samobójców i to dla tych
najgorszych frustratów, którzy rozgoryczeni życiem, boją się ze sobą skończyć i muszą żyć
dalej.
Pierwsza sentencja w moim kalendarzu dla samobójców brzmiała by następująco:
"Jeśli nie popełniłeś samobójstwa w noc sylwestrową, poczekaj do następnego Sylwestra, bo może w międzyczasie, coś ciekawego w twoim życiu się wydarzy i nie będziesz musiał tego robić."
Pierwsza sentencja w moim kalendarzu dla samobójców brzmiała by następująco:
"Jeśli nie popełniłeś samobójstwa w noc sylwestrową, poczekaj do następnego Sylwestra, bo może w międzyczasie, coś ciekawego w twoim życiu się wydarzy i nie będziesz musiał tego robić."
OLDBOY65
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz