Takim dylematem podczas pobytu w szpitalu, może
zaprzątać sobie głowę, tylko taki człowiek jak ja. Zamiast chodzić po
szpitalnym korytarzu, użalając się nad sobą, albo leżeć w łóżku, obgryzając
paznokcie, z niepokojem zastanawiając się nad tym, co pokażą wyniki – rozmyśla
o whisky, bo whiskey nie wchodzi w grę. Być może to specyficzna odmiana
alkoholizmu, dotąd nie zbadana nawet przez wybitnych światowych naukowców, albo
nieodkryta choroba. Być może nieznany wirus, czy coś takiego. Przejawiający się
poprzez rozmyślanie o czymś, co nie ma dla nas najmniejszego znaczenia, zamiast
myślenia o tym, co jest dla nas istotne. Możliwe, że jest to psychiczna forma
obrony organizmu przed stresem. Sam nie wiem. Coś w tym jednak jest.
Przez cztery dni pobytu w szpitalu, naczytałem się o whisky
jak nigdy, gdyż wcześniej ten temat mnie nie frapował, chociaż świat od zawsze
mnie inspirował, zaciekawiał, wzruszał i jak dziecko, starałem się zgłębiać
sprawy, które w danym momencie mnie zaintrygowały, lecz temat whisky mnie nie
pociągał. Moje wieczne zaciekawienie, to pewna dolegliwość, która ma ogromny
wpływ na moje życie doczesne. Bo nieustannie odciąga mnie od tego, co w danej
chwili powinienem zrobić! W szpitalu wypadało się umartwiać i do zwykle smętnej
facjaty, którą na co dzień dysponuję, dodać odrobinę bólu i cierpienia. Ale
niestety jestem ciekaw świata jak kilkuletnie dziecko, bez względu na
konsekwencje! To nieuleczalna ułomność i pewnie dlatego wiem dużo, a nawet
bardzo dużo, jak wybitny specjalista w swojej dziedzinie. Ale w pewnym momencie
przestaję się daną sprawą interesować i już nie mogę określić się znawcą tematu,
bo wiedzy brakuje, a szpenie powinni wiedzieć wszystko! Nawet wówczas, gdyby
obudził ich ktoś w środku nocy i szarpiąc za pomiętoloną piżamkę, sennemu,
ledwo dobudzonemu człowiekowi, rozkazał wymienić wszystkie szkockie
destylarnie! A co! Destylarnie! Natomiast on, wyliczałby mechanicznie i bez
zająknięcia; Ardbeg, Auchentoshan, The Balvenie, Benromach, Bruichladich,
Bunnahabhain, Cragganmore, Dalwhinnie, Dufftown, Edradour, Glen Grant, Glen
Moray, Glenfarclas, Glenfiddich, Glenkinchie,
Highland Park, Lagavulin itd. Po prostu sypałby nazwami szkockich
destylarni jak z przysłowiowego rękawa!
Jedynym plusem moich nieustannych dociekań jest to, że nigdy się
nie nudzę, bo zawsze coś chodzi mi po głowie. Kraj szaleje jarając się newsami,
a ja zamiast wczuwać się w bieżącą sytuację geopolityczną, zastanawiam się na
przykład nad tym, dlaczego ludzie wspinają się na największe góry, pomimo
dużego prawdopodobieństwa, że mogą z takiej góry zlecieć? Zaprzątam sobie głowę
tym, podczas, gdy rodacy oburzeni są faktem, że posłanka wiodącej partii, żarła
kaszankę, podczas sejmowych obrad dotyczących obronności kraju. Albo poruszeni
są tym, że książęcej parze brytyjskiego imperium, urodził się kolejny potomek.
Ja zupełnie tego nie ogarniam. Co w tym takiego intrygującego, że zupełnie
obcym ludziom urodziło się dziecko? Gdyby przyszedł na świat potomek, którego
kolor skóry jednoznacznie wskazywałby na to, że księżniczka w czasie ciąży
objadała się ciemną czekoladą, sam bym się tym tematem zainteresował, ponieważ
zrobiłoby się ciekawie. Ja tymczasem zgłębiam tajemnicę szkockiej whisky, gdyż
niedawno, zainspirował mnie tym tematem jeden z moich znajomych, którego opinię
dotyczącą wielu spraw cenię, gdyż to człowiek światowy i na nie jednym salonie
bywał, w przeciwieństwie do mnie zwykłego robotnika wielkopiecowego, którego na
salony nie zapraszają.
Pozostaje odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie: czym
różni się whisky single malt, od whisky blended? Dotychczas byłem przekonany,
że whisky, to znacznie gorszy napój alkoholowy od polskiej wódy i bez dodatku coli,
wypić się go nie da. Ale świat nie jest aż tak prosty i producenci porządnej
whisky nie zaprzątali by sobie głowy pewnymi sprawami, rzutującymi na jakość
napoju, po to, by ktoś rozcieńczał go colą, zabijając aromat oraz smak tego
trunku!
Tak też pewnego sobotniego popołudnia, po dolaniu coli do
whisky, dostałem reprymendę od wyżej wymienionego bywalca salonów. Który
grzecznie zwrócił uwagę, że to alkohol na specjalną okazję i proponuje
skosztować go bez dodatków, aby w pełni zrozumieć jego walory smakowe oraz
zapachowe i już po kilku łykach, idąc za jego radą - wiedziałem, że dolewanie
do niego coli, to istotnie barbarzyństwo! Dlatego jeśli ktoś łyskaczem Was
częstuje, rzućcie okiem na etykietę i jeśli ujrzycie napis: single malt - nie
dolewajcie coli, a jak Wasze podniebienie nie będzie tego w stanie strawić,
poproście grzecznie o herbatę, a whisky nie pijcie.
Whisky single malt powstaje tylko i wyłącznie z jęczmienia.
Ziarno jęczmienia jest drogie i trudniejsze w uprawie od innych zbóż. Natomiast
whisky mieszana (blended whisky) to mieszanki whisky malt z dodatkiem
destylatów z dowolnego zboża, nawet z kukurydzy, które przynajmniej 3 lata leżakowały w dębowych
beczkach. Można mieszać dowolnie, nawet zasilając whisky znikomymi ilościami
whisky słodowej, co rzutuje na cenę trunku. Był to pierwszy aspekt, wpływający
na jakość oraz cenę whisky. Drugim będzie destylacja. Whisky zbożowe stosowane
do produkcji blendów, destylowane są kolumnowo, a nie alembikowo, tak jak
single Malty. Co jest metodą znacznie tańszą, bowiem alembiki są dużo mniej
wydajne, lecz ta niewydolność sprawia, że whisky destylowana w ten sposób ma
bardziej złożone oraz bogatsze właściwości smakowe.
Trzecim czynnikiem są beczki stosowane do leżakowania,
bowiem im więcej partii jest leżakowanych w danych beczkach, tym mniejszy wpływ
mają one na jakość destylatu. Najlepsze single malty wypełniają beczkę 2-3
razy, niektóre aż 5 razy, a beczki w których leżakują blendy wykorzystywane są
jeszcze więcej razy, co zdecydowanie ma wpływ na ich smak.
Prawdziwą różnicę między single maltem, a blendem, miałem
okazję poznać, kosztując obydwa rodzaje whisky. Różnica w smaku, pomiędzy
single maltem, a blendem z tej samej półki cenowej jest znaczna, co do tego nie
mam wątpliwości. Miałem okazję porównać Glen Grant The Major’s Reserve z Jack
Daniel’s OLD 7YO i niestety Jacka nie da się bez coli wypić, a Glenem można się
delektować! Oczywiście po jednej degustacji nie sposób zostać koneserem oraz
stawiać jako pewnik, że w każdej konfrontacji, single malt nad blendem będzie
górował, poza tym na sto procent temat whisky będę miał przywalony innymi sprawami.
...
...
Materiał dotyczący różnicy między single maltem, a blendem
zaczerpnąłem ze strony www.milerpije.pl
którą gorąco polecam, a listę szkockich destylarni, ze strony sklepu > https://singlemalt.pl do którego również warto
zajrzeć.
OLDBOY65
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz