Życie we dwoje, jest jak żegluga przez bezkresne wody oceanów
w kierunku wymarzonego lądu. Ale specjalnym żaglowcem, na którym decyzje dotyczące sposobu
żeglugi, podejmuje dwoje równorzędnych kapitanów, którzy muszą nieustannie się
dogadywać, co do kursu jakim będą płynąć, portów do których po drodze zawiną i innych ustaleń, ponieważ bez wspólnych decyzji żeglować się nie da.
Dlatego wiele małżeńskich okrętów, nie znajdując
porozumienia, nie dociera do oczekiwanego lądu, rozbijając się na skałach, lądując na
rafach, albo osiadając na życiowej mieliźnie. A jeśli jedna osoba, na siłę przejmie życiowe stery, to wcale nie oznacza, że będzie chciała
dopłynąć do celu, który był ustalony na początku wspólnej wędrówki przez życie.
Ciężkie jest to nieustanne porozumiewanie się, trwające
latami i może dlatego wiele osób unika trwałego związku dwojga ludzi? Może boją się
odpowiedzialności za swój los, los partnera oraz dzieci, które przyjdą na świat.
Możliwe też, że obawiając się tego, iż nie dadzą sobie rady, wybierają życie w
samotności.
Ja się nie bałem, gdyż instynkt podpowiadał mi, że tak
trzeba, że przedłużenie gatunku to nasz obowiązek. Niestety niektórzy ludzie naiwnie
sądzą, że my, podobno najinteligentniejsze istoty na Ziemi, nie kierujemy się
instynktem przetrwania, tak jak robią to inne stworzenia, tylko jakimiś wzniosłymi celami. Ale tak naprawdę,
coraz więcej osób, kieruje się prymitywnymi potrzebami, a szczególnie najprymitywniejszą potrzebą
wygodnego życia…
Oldoby65
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz